Nasi znajomi - wspaniali ludzie

Wielkiej szlachetności i prawości przypadki Andrzeja Miłosza. Wileńskie i kowieńskie ścieżki Sprawiedliwego

andrzejmDSCF5534
Andrzej i Czesław Miłoszowie przy grobie pradziadka w Wędziagole, fot. R. Jankowski


Andrzej Miłosz urodził się w Rżewie 1917 r. na Syberii pod Tobolskiem, gdzie oddelegowany był jego ojciec jako carski inżynier drogowy. Zimę roku 1918 r. rodzina spędza w Dorpacie, by po kilku miesiącach dotrzeć do rodzinnych Szetejń. W tym samym roku jego ojciec Aleksander brał udział jako organizator zamachu stanu Polskiej Organizacji Wojskowej i próby przejęcia litewskich urzędów z 28 na 29 sierpnia 1919 w litewskiej stolicy w Kownie. Przez kilka lat bracia pod opieką najbliższych spędzają nad Niewiażą.

W roku 1921 r. wraz z rodzicami przenoszą się do Wilna, gdzie wynajmują mieszkanie w kamienicy przy ul. Podgórnej (dzisiaj Pakalnes Gatve). Po 5 latach przenoszą się, bez Czesława - ucznia Gimnazjum im. Zygmunta Augusta, do Suwałk, Aleksander Miłosz 1 grudnia 1926 r. otrzymał pracę na stanowisku powiatowego kierownika Zarządu Drogowego w tym mieście.

Jego syn Andrzej w tym czasie rozpoczął naukę w gimnazjum imienia Karola Brzostowskiego, którego absolwentem stał się w 1937 r. Aby kontynuować edukację, wyjechał do Warszawy, gdzie rozpoczął studia na SGH. Andrzej Miłosz ukończył Akademię Nauk Politycznych w Warszawie. Studiował także socjologię na Uniwersytecie Warszawskim. Debiutował jako reportażysta i publicysta w 1937 roku na łamach prasy. W latach 1938–1939 był członkiem redakcji lewicowo zorientowanego pisma „Orka na ugorze” razem z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim i Janem Strzeleckim. W czasie II wojny światowej przebywał na Wileńszczyźnie, gdzie organizował szlaki kurierskie, udzielał pomocy polskim oficerom w ucieczce z obozów internowania oraz pomagał Żydom, za co wraz z bratem został uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Zmienił dom z ogrodem, który wynajmował w Wilnie przy ulicy Popowskiej, na azyl dla zbiegów z getta. Mniej znany brat Czesława zasłużył po wielokroć na drzewko w Jerozolimie i tytuł „Sprawiedliwego”, ryzykując życie za pomoc w ich ucieczce z kraju sowietów.

W 1943 r. młodszy z braci Miłoszów przemycił do Warszawy, ukrytych w ciężarówce, Seweryna Trossa z żoną. .Jak pisze serwis dotyczący Sprawiedliwych Instytutu Yad Vashem po dotarciu do okupowanej Warszawy Trossami zaopiekował się Czesław, który znalazł im miejsce ukrycia po stronie aryjskiej i wspierał ich finansowo. Czesław pomógł także Felicji Wołkomińskiej, jej siostrze oraz szwagierce. Wołkomińskie jako żydowskie uciekinierki opuściły Warszawę w przeddzień wybuchu powstania w getcie warszawskim. Wołkomińska przeżyła wojnę i w 1957 r. wyemigrowała do Izraela. Niestety małżeństwo Trossów zostali zabici w powstaniu warszawskim latem 1944 roku.

Andrzej uratował też dwukrotnie swoich rodziców. Raz w 1944 roku chroniąc ich w majątku pod Szetejniami przed wywózką na Syberię, a drugi raz przed od uwięzienia w Berezweczu, gdzie NKWD wymordowało polską inteligencję północnej Wileńszczyzny. Jego samego wiele razy ratowała prawość, bezinteresowna miłość do człowieka i dobroć. Wg słów brata uratował życie nieznanego sobie człowieka, ściganego przez Niemców, a człowiek ten okazał się dowódcą sowieckiej partyzantki i odwdzięczył się glejtem, który wydobył go z łapanki na wywózkę, po drugim zajęciu Wilna przez sowiety. W czasie okupacji był żołnierzem ZWZ – AK Okręgu „Kowno”. Dzięki posługiwaniu się kilkoma fałszywymi dokumentami uniknął zwerbowania do Armii Czerwonej, ale także zsyłki na Syberię, wyswabadzając się z wielu łapanek.

W latach 1943-44 wraz z kuzynem Leszkiem Jurewiczem administruje majątkiem rodzinnym w Szetejniach. W 1944 r. rozpoczął pracę jako urzędnik Urzędu Repatriacyjnego w Wilnie. Po podpisaniu umowy między Polską a ZSRS wielu AK-owców, w tym również i Andrzej Miłosz, zgłosiło się do pracy jako urzędnicy. W urzędzie pracowała Maria Rzewuska, która zajmowała się czynnościami ds. rewindykacji dóbr kultury z polskich majątków na Litwie. Mając na uwadze jego literacką działalność przed wojną Rzewuska złożyła propozycję Miłoszowi współpracy. Tak rozpoczął pracę na stanowisku pełnomocnika ds. ewakuacji. Przez jakiś czas pracował w Wilnie, a następnie został skierowany do biura w Wiłkomierzu.

W obu miejscach zadaniem ich było zabezpieczanie polskich dóbr kultury i ewakuowanie ich do Polski. Urzędnicy toczyli boje z pełnomocnikami strony litewskiej o polskie biblioteki, o wyposażenie kościołów polskich. Starania urzędników polskich spełzały wielokrotnie na niczym. Nacjonaliści litewscy spod znaku Smetony ale z komunistycznym zacięciem nie szli z Polakami na żadną współpracę. W związku z tym w ręce polskich urzędników nie trafiały praktycznie żadne zbiory z bibliotek. Do Torunia czy do Biblioteki Narodowej trafiły jedynie pojedyncze egzemplarze książek z biblioteki uniwersyteckiej w Wilnie.

Do obowiązków urzędników repatriacyjnych należała także ewidencja dzieł sztuki, polskich starodruków z polskich gniazd rodowych na Litwie. Jeśli do repatriacji zgłaszali się ochotnicy do emigracji do Polski zawsze pytano ich o polskie dziedzictwo, które było w ich posiadaniu. Te zbiory sztuki trafiały pociągiem na granicę, gdzie NKWD pobierało za jej przekroczenie haracz w postaci spirytusu. Urzędnicy polscy mieli na to specjalny fundusz. Urząd podejmował także akcje ratowania polskiego dziedzictwa dworów, które traciły na wartości, gdyż ich właściciele albo uciekli, albo zostali zesłani przez sowietów na nieludzką ziemię. Przykładem takiej akcji był pałac hrabiów Zabiełłów w Opitołokach pod Kiejdanami i Miłoszowymi rodzinnymi Szetejniami. W czasie ofensywy sowietów w 1944 r. połowa pałacu została zniszczona, a działania wojenne spowodowały straty w księgozbiorze rodu. Książki poniewierały się po ruinach, które niszczył deszcz. Sam osobiście jeździł na miejsce i ratował co wartościowsze egzemplarze, które Urząd później wysyłał do kraju.

Będąc w Wiłkomierzu Miłosz jeździł po zaściankach i dworach skąd pośredniczył w wywózce dzieł sztuki do Polski. Portrety rodowe trafiały do kurierów, którzy wieźli je nie do Warszawy, ale Lublina czyli pierwszej stolicy okupowanej i komunistycznej Polski. Obrazy wysyłane były bez ram; płótna były nawijane na kije. Miłosz szukał i gromadził przedwojenną prasę polską na Kowieńszczyźnie tj. „Chatę rodzinną” i „Dziennik Polski” wydawane w Kownie. W polskich zaściankach były gromadzone całe roczniki tych czasopism od lat 20. XX wieku. Głównie były to zbiory szlachty zagrodowej. Andrzej Miłosz zebrał kilka takich kompletów i wysłał je jako przesyłkę Urzędu Repatriacyjnego na uniwersytet w Toruniu.

Umowa między PKWN a Litewską SRR była obciążona fatalną współpracą z Litwinami, którzy wyładowywali na Polakach swoje antypolskie fobie. Machina antypolska była miażdżąca. Od pojawienia się oficjalnej informacji o umowie i ewakuacji, wilnianie masowo zaczęli się zapisywać i decydować o emigracji. Wg Andrzeja Miłosza z miasta nad Wilią chciało wyjechać 99% polskiej inteligencji. W ramach ewakuacji wyjechało 148 tys. Polaków spośród 375,6 tys. wszystkich zarejestrowanych. Tylko nieliczne rodziny inteligenckie postanawiały zostać ze względów patriotycznych. W Wilnie zostawały głównie rodziny biedniejsze. Właściciele kamienic w centrum opuszczali miasto. Dzielnice takie jak Nowostrojka, gdzie mieszkało wielu Polaków z Wileńszczyzny z swoich drewnianych domkach zostawali w Wilnie. Z Nowostrojki pochodzili wileńscy AK-owcy jak np. Daniel Kostrowicki. Do jednej z bardziej spektakularnych akcji AK była ta z transportem materiałów wybuchowych do Mińska, którą kierował właśnie Kostrowicki. Zasłynął on brawurową ucieczką z pierwszego piętra gmachu NKWD przy ul. Ofiarnej w 1940 r. zabierając z biurka akta śledztwa, odzyskując w ten sposób wolność.

Sowieci zgodzili się na ewakuację inteligencji polskiej do kraju nad Wisłą, pozbawiając tym samym znaczącej siły polskiej społeczności na Litwie. Ewakuację przyspieszyła propaganda sowiecka. Szeptana reklamę zrobiła swoje; specjalnie rozprowadzono informacje, że polska inteligencja będzie zsyłana na nieludzką ziemią. Strach dopełnił reszty, a pełnomocnicy litewscy ds. ewakuacji zawsze zgadzali się na emigrację polskiej inteligencji z Wilna. Ci sami litewscy urzędnicy niechętnie natomiast się godzili na wyjazd biedoty polskiej i starali się jak tylko mogli utrudnić im emigrację nad Wisłę.

Biura repatriacyjne działały poza Wilnem w czterech miejscach: Poniewieżu, Wiłkomierzu, Kiejdanach i Szawlach. Te biura wkrótce po podpisaniu umowy były pełne chętnych do wyjazdu do Polski. Polskie władze z kolei były bardzo chętne do przyjmowania ich na ziemiach przyłączonych do PRL. Wśród chętnych do wyjazdu z Litwy były przede wszystkim ziemiaństwo i szlachta zagrodowa (ta grupa na Litwie stanowiła liczną grupę 100 000 z 300 000 całej ludności polskiej). Miasto Kowno też stanowiło bastion polskości; szczególnie dzielnica Zielona Góra. Litwini jednak po jakimś czasie ten proces zablokowali i wielu chętnych nie wyjechało. Urzędnicy repatriacyjni informowali, że emigranci mogą zabrać ze sobą jedynie część dobytku. Chętni czekali na karty repatriacyjne. W Polsce mieli otrzymać ziemię. Zaścianki chciały opuszczać Kowieńszczyznę całymi grupami. Karty były wydawane jedynie przez okres kilkunastu dni, a z Kiejdan wyruszył pierwszy transport. Kolejne transporty nie miały wagonów dla dobytku. Niektórzy pojechali, ale większość zrezygnowała. W końcu sowieci im tego zabronili, gdyż spowodowałoby to wyludnienie Litwy. W sumie wyjechało jedynie ok. 2000 osób na tereny Warmii, Mazur, Mazowsza i Dolnego Śląsku.

Cała propaganda litewska przekonywała społeczeństwo, że Polacy z Kowieńszczyźnie to spolonizowani Litwini, których trzeba z powrotem relituanizować. Pełnomocnik litewski na spotkaniu z kandydatem żądał od niego dowodu polskości, którym mogła być na przykład legitymacja przynależności do organizacji polskiej. Należeli do nich w pełni świadomi Polacy, gdyż za przynależność do nich groziły przed wojną szykany nacjonalistów litewskich, a nawet kary litewskich urzędów skarbowych. Do organizacji należało ok. 50 000 członków. Litwini stwarzali kolejne ograniczenia dla kandydatów. W końcu pełnomocnik żądał albo legitymacji organizacji oświatowej, albo, w ostatnim etapie, tylko zapisów POLAK w dokumencie.
W dokumencie taki zapis mieli tylko nieliczni najbardziej świadomi Polacy.

W ten sposób zastopowano całą repatriację z Litwy. Mogli jeszcze wyjeżdżać z Wilna, ale stamtąd mogli wyjeżdżać jedynie w ramach emigracji walizkowej. W 1945 r. Andrzej Miłosz zakończył pracę w Urzędzie Repatriacyjnym. W ostatnim okresie wystarał się o dokumenty repatriacyjne i zorganizował wyjazd rodziny do Polski (rodziców oraz babki, Józefy Kunatowej oraz służącej Józi). Osiedlili się we wsi Drewnica na Żuławach Wiślanych w pobliżu Gdańska. Założyli tam małą fermę. Po wojnie Andrzej podjął się opieki nad rodzicami, próbował też gospodarować. W tym miejscu zarażając się cholerą od starszej mieszkanki niemieckiego pochodzenia umiera mu mama Weronika z Kunatów.

Po kilku dekadach emigranci, uchodźcy polityczni i banici Andrzej i Czesław Miłoszowie wrócili do Szetejń, Wędziagoły, Kiejdan, Wilna, Kowna, Krasnogrudy i Suwałk. Ich obecność w tych miejscach wskrzesiła i zostawiła na zawsze ducha Wielkiego Księstwa Litewskiego. To także nasze dziedzictwo.

Piotr Wdowiak

  • FDSC_0356
  • andrzejmDSCF5534

Ryszard Jankowski - strażnik pamięci Miłoszowych w Wędziagole.
Fot. Piotr Wdowiak

Andrzej i Czesław Miłoszowie przy grobie swego pradziadka-powstańca na cmentarzu w Wędziagole
Fot. Ryszard Jankowski

Literatura i źródła:

Andrzej Miłosz,  sygn.. _I_0535_1A, _I_0535_1B relacja ze zbiorów Archiwum Historii Mówionej Ośrodka KARTA i Domu Spotkań z Historią

Andrzej i Czesław Miłosz, http://righteous.yadvashem.org/

Czesław Miłosz, Andrzej Miłosz (1917 – 21 IX 2002) http://www.tygodnik.com.pl/numer/277840/milosz.html

Nasz kanał YouTube youtube

Nasi przyjaciele

logo l24 PL 180x150logo kurier 180
logo ltl 180

 

Katalikų renginiai

Free Joomla! template by Age Themes