„...Jakiż nieszczęśliwy jest ten skrawek świata, tak niszczący tylu niewinnych ludzi... Trzymajcie się tam, w Wędziagole, twardo, rodacy” – są to słowa, które do Polaków z Wędziagoły skierował laureat Nagrody Kościelskich (jest przyznawana od 1962 r. przez Fundację im. Kościelskich), polski pisarz Tadeusz Korzeniewski.
Korzenie jego rodu ze strony matki wywodzą się też stąd, z Wędziagoły. Niestety, szanowany ród bardzo ucierpiał w Wędziagole w okresie powojennym.
Jednocześnie chce się przypomnieć losy innych zamieszkałych tu i poddanych cierpieniom ludzi oraz ich opowiadania. Teraz są już dostępne materiały historyczne, skargi i spostrzeżenia. Patrząc z perspektywy czasu uzmysławiamy sobie: mieszkali tu zacni ludzie – Polacy, katolicy, prawdziwi męczennicy.
Zofia i Franciszek Mordasowie oraz trójka ich dzieci (nie posiadali własnej ziemi) w przedwojennej Litwie trudno sobie radzili, ledwie mogli związać koniec z końcem. Oboje służyli kościołowi i razem ze swoimi dziećmi pracowali w dość dużym gospodarstwie proboszcza. Do kościoła należało 25 hektarów ziemi. Więc usługiwali nie tylko w kościele, ale też wykonywali prace polowe w gospodarstwie. Dzieci pasły krowy, dla wszystkim pracy było w bród. Wynagrodzenie nie było duże – możliwość zamieszkania w niedużym pokoju w budynku plebanii, gdzie wszyscy się zmieścili.
Minęła wojna, władza sowiecka ostatecznie znacjonalizowała kościelną ziemię, budynki oraz inną nieruchomość. Utworzony w gminie wędziagolskiej powiatu kowieńskiego przez komunistyczną władzę komitet wykonawczy deputowanych ludzi pracy postanowił wyrzucić tych biedaków na ulicę.
Rodzina Mordasów sprzeciwiła się – nie porzuciła tego małego pokoiku, ponieważ nie miała gdzie iść. Wówczas miejscowi aktywiści, już członkowie partii komunistycznej, ciągle zaskarżali tych ludzi do tegoż komitetu wykonawczego deputowanych ludowych. Ciągle podkreślali przy tym, że są oni ludźmi wierzącymi w Boga, Polakami, nielojalnymi i nieposłusznymi władzy sowieckiej. Tylko Opatrzność Boża uratowała tych ludzi od zesłania. Po odzyskaniu przez Litwę Niepodległości, ci sami komuniści stali się „prawdziwymi patriotami Ojczyzny” i przy każdej okazji wciąż przypominali: „Nie zapominajcie, Polacy, gdzie mieszkacie i czyj chleb jecie!”. Dalsze życie tej rodziny w biedzie i kłopotach, wielkie napięcie sprawiły, że nie osiągnąwszy dojrzałego wieku jej członkowie musieli odejść z tego świata...
To tylko początek...
Ryszard Jankowski
Czytaj więcej...