Większość domów mieszkańców Wędziagoły jest zbudowana jeszcze w czasach radzieckich. Prymitywny pogląd na sprawy sanitarne, higieniczne, oczyszczania ścieków – to również spadek po tamtych czasach. Codzienne potrzeby ludzi nigdy tak naprawdę nie obchodziły władz miasteczka. Piękne myśli i słowa płynące z ust kierowników i pisane na papierze były przyjmowane za stan rzeczywisty. A kiedy prawda nie jest prawdą, to i wina nie jest winą. Po prostu przyzwyczailiśmy do tego, by udawać, że nie rozumiemy, że to, co wycieka z naszych ubikacji, znów trafia na nasz stół. Taki pogląd na sprawę określają nie tylko warunki ekonomiczne, ale i cechy duchowe, które posiadamy.
Popatrzmy na siebie i zamyślmy się, czy nie uciekamy i nie chowamy się jeden za drugim przed tą wspólną: młodych i starych, szeregowych i kierowników odpowiedzialnością, ekologicznym sumieniem, by tylko oczy kierownictwa nikogo nie wypatrzyły. Co sugerują rozmyślania o tym „dziwnym” okresie historycznym?
Zmuszają one zwrócić uwagę na zaniedbane miasteczko – Wędziagołę: bez wodociągu, kanalizacji, bez publicznej ubikacji. Wielki ból głowy mają wędziagolscy Polacy, kiedy muszą swoim rodakom – turystom, pielgrzymom, licznie odwiedzającym Wędziagołę wytłumaczyć godną pożałowania sytuację zaistniałą w tej miejscowości: nie ma tu możliwości w sposób cywilizowany załatwić naturalnej potrzeby. Musimy turystów prosić o udanie się do publicznej ubikacji, która znajduje się w odległości 5 kilometrów, na stacji benzynowej na drodze Via Baltica. Często słyszymy repliki: „żyjecie jak w średniowieczu...”. Bolesna i gorzka to prawda. Naszą biedę i wstyd zrozumiał nasz dobry przyjaciel i mecenas Artur Tchórzewski. Przywiózł on z Polski i podarował nam dwie ubikacje. (przenośne toalety) Serdecznie dziękujemy naszemu dobrodziejowi, który zrozumiał, że Wędziagoła tylko dzięki niemu może uwolnić się od sowieckich pozostałości.
Ryszard Jankowski
Czytaj więcej...