Urka – to rzeka w środkowej Litwie, która bierze swój początek na południowy wschód od Wędziagoły, w bitwańskim lesie. Płynie ona na północny zachód przez osiedla wędziagolskiej parafii: Karoliny, Wędziagołę, Butkuny, Użumiszki, Koczergi, wpada do Barupy przy Łabunowie. Dlaczego dziś rzeka wywołuje zatroskanie, nostalgię i żal?
W czasie sowieckiej okupacji, w 1950 roku, koryto Urki było „poprawione“, dlatego rzeka i cały krajobraz dookoła zmienił się nie do poznania.
Wcielając w życie sowieckie plany melioracyjne, które nie były dostosowane do krajobrazu naszego kraju, została zniszczona naturalna hydrograficzna siatka rzeki.
Tak samo zostały zniszczone przeszkadzające melioracji, bardzo ważne z punktu widzenia ekologii i estetyki, inne składowe części krajobrazu – niewielkie laski i zarośla w osadach. „Poprawione“, wyprostowane, przekopane koryto Urki stało się zwyczajnym rowem melioracyjnym, który utracił jakiekolwiek cechy rzeki. Już od ponad 60 lat rzeka Urka – melioracyjny rów – niesie swoje wody przez miasteczko Wędziagoła. Rów jest porośnięty trawą, zaniedbany, zanieczyszczony, niedoglądany. Nie cieszy taka rzeka ani mieszkanców miasteczka, ani gości.
Jeszcze do roku 1950 widok Urki był całkiem inny. Narturalnie płynąca rzeka nawet w trzech miejscach (przy Karolinach, kaplicy św. Jana i w Butkunach) była bardzo szeroka i głęboka. Tu bardzo lubili się kąpać i odpoczywać ludzie z miasteczka. Dzieci przedwojennych mieszkańców Wędziagoły: Polaków, Żydów, Litwinów całymi gromadami zbierały się przy rzece. Obok dworu w Wędziagole, przy moście, gdzie Urka jest szeroka, stała kapliczka z figurą św. Jana Nepomucena – opiekuna mostów, chroniącego przed nieszczęściem na wodzie. Wszyscy rozumieli – trzeba strzec miejsce kąpieli mieszkańców miasteczka.
Na starym archiwalnym zdjęciu widzimy, jak mijając kapliczkę św. Jana, przez drewniany most na szerokiej rzece Urce podąża procesja żałobna na czele z księdzem proboszcem M. Rusieckim, która 30 stycznia 1944 roku w ostatnią drogę odprowadza zmarłą wlaścicielkę dworu w Wędziagole - Józefę z Sierpińskich Chmielewską. Czy możemy snuć domysły, że znak śmierci jest preludium do smutnej przyszłosci?
Starsi mieszkańcy pamiętają, że w rzece było dużo ryb, przy brzegach, w zaroślach roiło się od raków. Mieszkańcy miasteczka, szczególnie dzieci, łowiły je, po czym niosły do żydowskich sklepików, dostając za nie pieniądze czy też cukierki. O tym wszystkim ciekawie i obrazowo opowiada w swej książce wspomnień „Korzenie“ Anna Boharewicz-Richter. Bedąc dzieckiem, wraz z innymi dziećmi z Wędziagoły i Użumiszek, stawiała bucze i łapała wiele ryb... W tamtych czasach miasteczko Wędziagoła i rzeka Urka żyły pełnią życia. Dzisiaj i jedno i druga wygladają na godne pożałowania...
Ryszard Jankowski
Czytaj więcej...